Zmieniłem tytuł tymczasowy. Nie wiem, czy przy nim zostanę, ale póki co, mi się podoba. Postanowiłem też dopisać takie małe wstępy do każdego rozdziału - takie krótkie fragmenty z takiej jakby książki. Zajrzyjcie na początek pierwszego rozdziału, bo tam też coś takiego umieściłem. Zaktualizowałem też zakładkę BOHATEROWIE - zawiera teraz więcej informacji.
Teraz słuchajcie, bo uzbierała się tu już mała grupka obserwatorów, a jednak komentujących jest dość niewiele, a jestem strasznie ciekawy, co mają do powiedzenia te pozostałe osoby, które czytają i nie komentują. Wasze opinie naprawdę są dla mnie ważne. Zapraszam na drugi rozdział!
Powietrze i Ogień pożądają władzy. Ogień jest bezwzględny i okrutny. Często sprawuje władzę żelazną ręką i doprowadza do tyranii. Ma sadystyczne upodobania i nie wzbudza sympatii innych. Ma dużą siłę, ale myśli bardzo schematycznie, siląc się na bezużyteczny patos, przez co łatwo go przechytrzyć. Powietrze słynie za to ze swej przebiegłości i sprytu. Rzadziej od Ognia sprawuje władzę, bo ciężko mu ją zdobyć, ale za to z wielką łatwością przychodzi mu jej utrzymania. Znakomicie czuje się w świecie spisków, niepewnych sojuszy i nieczystych politycznych gierek. Ziemia i Woda natomiast unikają włądzy i związanej z nią odpowiedzialności, lecz zupełnie inaczej się w jej przypadku zachowują. Ziemia władzę odrzuca, nawet jeśli zostanie jej narzucona z kwestii pochodzenia. Ziemia zrobi wszystko, żeby uciec od odpowiedzialności, zawsze dobrowonie zostawia władzę innym. Za to Woda, dzięki swojej mądrości i dalekowzroczności, przyjmuje władze, bo zna swoje możliwości i wie, że jedynie ona jest w stanie podźwignąć to brzemię. Rzadko jednak zastajemy Wodę na tronie, który przeważnie odbierają jej bardziej zaciekle walczące żywioły, takie jak Ogień i Powietrze, lecz jeśli już nosi koronę, to jej rządy na ogół są długie i pełne dobrobytu.
Anturion Fratelli - "Żywioły"
Biała lilia rozkwitła pod oknem komnaty Hivarry i kołysała się delikatnie w przód i w tył w lekkim powiewie wietrzyku, napełniając cały pokój kojącym aromatem.
Hivarra nie należała do osób, które lubią takie rzeczy. Wprawnym ruchem dotknęła białych płatków, pokrywając je szronem. Silniejszy podmuch wiatru osypał je na ziemię. Teraz było dobrze. Bardzo podobna do swoich braci, Totamona i Anirona, księżniczka nie lubiła, gdy młode życie rozwijało się bez jej zgody. Zwykle wtedy dotykała jądra jestestwa takiej istoty, bo zmrozić ją do samego rdzenia. Z ludźmi lubiła czynić to samo. Oczywiście gdyby była kimś innym, nigdy by jej na coś takiego nie pozwalano. Ale była Hivarrą, córką króla Gaviusa, na nieszczęście wszystkim mieszkańcom Ordis.
Nigdy nie czuła zimna, odkąd pamiętała. I chociaż moc żywiołu Wody objawiła się u niej już w bardzo wczesnym dzieciństwie, to nauczyła się skuwać lodem każdą kroplę wody, jaka pojawiła się jej w pobliżu. Stłamsiła w sobie naturalną moc żywiołu i nadała jej nowy wymiar. Mimo, że wciąż z Wody czerpała swoją moc, to w sama się nazywała Lodową Panią.
Płatki śniegu wirowały dookoła twarzy Hivarry, kiedy rozmyślała o swym dziedzictwie. Miała nadzieję, że rządy Gaviusa jak najszybciej staną się wspomnieniem, tak bardzo marzyła o niekwestionowanej władzy. Była przecież Hivarrą, najlepszym dzieckiem króla Gaviusa i królowej Darienny. Uśmiechnęła się na myśl o matce. Ledwo ją pamiętała, zmarła krótko po narodzinach Anirona, jednak zdążyła nauczyć córkę, że jeśli czegoś się od życia oczekiwało, to należało zająć się tym osobiście.
Hivarra nie miała czasu, by dłużej tkwić w tej komnacie. Widziała już dość z tego, co działo się na dziedzińcu. Jej starszy braciszek ja zwykle zachowuje się jak ostatni wariat. Zawsze uważała się za dojrzalszą i mądrzejszą od niego, chociaż była o trzy lata młodsza. Czas porozmawiać z ojcem w sprawie jego niedoszłej żony, Hary Abraccius. Jej mąż kilka dni temu prosił o uzdrowienie dla niej i Hivarra postanowiła sobie, że nie może do tego dopuścić. Niech będzie to nauczka dla nich oraz dla wszystkich kobiet, że kiedy król prosi, to nie należy odmawiać.
Dobrze, że przynajmniej Aniron nie sprawiał takich problemów wychowawczych jak Totamon. Hivarra była prawie pewna, że po śmierci ojca, nie będzie próbował nawet walczyć o władzę. Jeśli oczywiście uda się jej w końcu pozbyć Gaviusa. Natomiast Totamon to zupełnie inna sprawa, na pewno się jej postawi. Nie byłby chyba sobą, gdyby tego nie zrobił. Ale nie martwiła się tym za bardzo. Do zamachu stanu jeszcze daleka droga.
- Nie zgadzam się - powiedziała, wchodząc do sali tronowej. Miała nadzieję, że ojciec nie podjął jeszcze żadnej zgubnej decyzji. Gavius siedział na swoim miejscu, a jego twarz nie zdradzała niczego. Zresztą, i tak zrobi jak mu powie. - Nie możesz jej uzdrowić, bo natychmiast przybiegną wszyscy chorzy z całego miasta.
- To nie takie proste, dziecko. Sytuacja jest bardziej skomplikowana niż może się nam wydawać. - Gavius westchnął, co nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło. W jego oczach pojawiła się tęsknota. - Moja miłość umiera, a ja mogę jej pomóc. Odmawiając jej, to jakbym ja ją zabił.
- Nie możesz kierować się przeszłością, kiedy podejmujesz decyzje, bo to do niczego mądrego nie doprowadzi. - Hivarra już wcześniej domyślała się, że przekonanie ojca do swojej woli będzie dość trudne. Już dawno podejrzewała, że kiedyś może nawet kochał tą całą Harę, jednak oczywistym było dla niej, że przeszło mu to równie szybko jak się pojawiło. Może czuł się samotny? W każdym razie jednak była lekko zażenowana tą jego nagłą wylewnością. Zdecydowanie nie przywykła do czegoś takiego z jego strony. - Jesteś królem i musisz podejmować mądre decyzje. Kieruj się rozumem, a nie uczuciami.
Ta rozmowa powoli zmierzała donikąd. Hivarra przytaczała coraz to nowe argumenty, lecz żaden z nich nie był wystarczający, by przekonać ojca. W końcu postanowiła, że podejmie znacznie bardziej stanowcze działania. Dziewczyna spojrzała w górę.
Ostro zakończony, fioletowy klejnot tkwił na swoim srebrnym postumencie wysoko ponad tronem. Ageon górował nad komnatą, co było starannie zaplanowanym efektem. Ten niezwykle potężny magiczny przedmiot miał zawsze świadczyć o niekwestionowanej władzy króla Mizurii. Na nieszczęście Gaviusa jednak, Hivarra doskonale wiedziała jak się nim posługiwać. Nie była w tym jednak osamotniona. Co drugi porządniejszy czarodziej po kilku chwilach rozgryzłby ten mechanizm. Wystarczyło przepuścić własną moc przez klejnot, a efekty były zdumiewające.
Dziewczyna skupiła całą swoją uwagę na błyszczącym, fioletowym kamieniu. Czuła energię wypływającą z jej ciała ku górze. Pędziła na spotkanie z magią silniejszą niż gdziekolwiek indziej. Musiała wpłynąć na jego decyzję, chociaż nie lubiła zbytnio uciekać się do tego typu środków, lecz oczywiście nie czuła wyrzutów sumienia z tego powodu. Używanie Ageonu bywało dość niebezpieczne, nigdy nie wiadomo było, jak klejnot się w danej sytuacji zachowa. Czasami robił dokładnie to, do czego miał być wykorzystany, ale dziewczyna gdzieś wyczytała, że zawarta w nim magia może ulegać zawirowaniom, co doprowadza do zupełnie innych efektów.
Teraz jednak wszystko wydawało się przebiegać zgodnie z planem. Widziała, jak fioletowa mgiełka opada na ojca. Jego usta rozchyliły się delikatnie, a wzrok stępiał. Była w jego umyśle. Gęsta plątanina impulsów nerwowych tworzyła wiecznie ruchomy i nieprzebyty labirynt myśli. Wiedziała dokąd iść, prowadziło ją fioletowe światło. Uśmiechnęła się do siebie. Wędrówka po umyśle ojca, chociaż bywała uciążliwa, przy użyciu Ageonu zdawała się całkiem prosta. Klejnot prowadził ją w stronę celu.
- No proszę, kto by pomyślał! - Hivarra aż podskoczyła, kiedy ujrzała stojącego obok Anirona. Jego duże, zielone oczy patrzyły na nią gniewnie. Przeczucie go nie myliło. - Wyłaź z jego umysłu!
- Poczekaj, już kończę. - Nie chciała się teraz z nim kłócić, właśnie znalazła potrzebą myśl. - Szukam czegoś ważnego.
Aniron pokręcił głową z dezaprobatą i mrucząc coś do siebie o Ageonie wyszedł na korytarz. Dziewczyna wiedziała, że co jakiś czas przychodził tu sprawdzać, czy Ageon wciąż tkwi na swoim srebrnym pręcie. Całe szczęście, że ktoś się tym zajmuje. Hivarra nie chciałaby mieć na głowie i tego obowiązku. Dość już, że kontrolowała wszystkie najważniejsze sprawy królestwa. Matka za życia powtarzała jej, że kiedy sprawuje się władzę, nie ma już miejsca na sprawiedliwość i moralność. Teraz, kiedy nie żyje już od kilku lat, dziewczyna pieczołowicie wdraża w życie jej rady.
- Blefował - powiedziała do siebie, szperając wśród myśli ojca. - On naprawdę mnie czasem zadziwia. - Większość związanych z Harą Abraccius myśli było starannie zablokowanych i wyczulonych na interwencję z zewnątrz. Z tego co mogła jednak ujrzeć wyczytała, że jego plany są znacznie bardziej daleko idące, niż mogłoby się to wydawać. Asekuracyjnie wymazała wszystkie jego decyzje. - Życie matki w zamian za życie córki! - zawołała przeciągle, wpajając owo postanowienie do głowy Gaviusa.
Hivarra nie przepadała za kompromisami. Wolałby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i pozbyć się ich obu, a może i nawet całej tej chorej rodziny. Cieszyła się jednak, że wkrótce pozbędzie się chociaż jednej z nich. Nigdy nie odważyłaby się wpleść do myśli ojca wszystkich swych zamiarów, bo mógłby się zorientować. Zadowalała się jego milczącą aprobatą.
Sama się sobie dziwiła, że w przeszłości przyjaźniła się z tą idiotką Marline. Jednak odkąd stała się nieśmiertelna, nie zniża się już do pewnych poziomów. Była w końcu Hivarrą, już niedługo królową Hivarrą i wkrótce miały czekać ją wspaniałości o których się tej durnej śmiertelnicy nie śniło.
Domostwo Abracciusów było nawet przytulne. Niewielki domek skulił się między dwoma wyższymi kamienicami. Nie wyglądał jednak biednie, wręcz przeciwnie. Drewniane drzwi, które ojciec kilka tygodni temu pomalował piękną, niebieską farbą, zdobiła duża, srebrna kołatka, której jednak nikt dziś już nie używał. Przez smukłe, prostokątne okna widać było koronkowe firanki i granatowe aksamitne zasłony przewiązane w połowie srebrnymi sznurami. Dwie marmurowe kolumienki przed drzwiami podtrzymywały maleńki balkonik, który był ulubionym miejscem Hary. Widziała stąd wszystko, co działo się na ulicy.
Marline wróciła w końcu do domu. Ten dzień był zdecydowanie za długi. W całym mieszkaniu unosił się przyjemny zapach drewna, Fern pewnie napalił w kominku. Marline zastanawiała się, czy mamie się pogorszyło. Na pewno, chociaż znając ją, nic nie powie.
Elane pewnie jest bardzo zaskoczona nagłą zmianą podejścia Totamona, chociaż to wszystko wydaje się co najmniej naciągane. Wielki książę, niby taki mądry, a nie ma bladego pojęcia o kontaktach międzyludzkich? No i niby zwyczajna rozmowa miałaby w kilka chwil otworzyć mu oczy oraz wywrócić całe dotychczasowe życie do góry nogami? Mężczyźni nie mogą być aż tak głupi.
W każdym razie całowanie go bardzo się jej podobało. Jeszcze nigdy wcześniej nie całowała się z mężczyzną i wiedziała, że nie ma porównania, ale coś jej mówiło, że mogłaby szukać przez wieczność, a lepszego nie znajdzie. Dziewczyna westchnęła i spuściła wzrok, wchodząc do salonu, gdzie w fotelu siedział je zamyślony ojciec. Totamon nigdy nie będzie do niej należał, choćby i oboje tego pragnęli. To Elane go kocha, a ona chciała tylko pomóc im zbliżyć się do siebie. Marline postanowiła, że już nigdy więcej nie okaże słabości i da Totamonowi jedynie przyjacielską uprzejmość. Koleżeńska lojalność nakazywała jej usunąć się w cień, tego oczekiwałaby od niej matka, tak ją wychowała. Im szybciej o nim zapomni, tym lepiej dla niej.
- Co ci się stało? - zapytała nagle spoglądając na ojca. Oczy miał podkrążone i zaczerwienione, jakby przed chwilą długo płakał. Dziewczyna bała się pomyśleć, że stało się najgorsze. Nie, to niemożliwe, przecież rano nie czuła się aż tak źle.
- Gavius dał odpowiedź. - Jego głos drżał. Marline nigdy nie widziała go jeszcze w takim stanie. Dopiero teraz ujrzała na stoliku stojącym obok zerwaną królewską pieczęć. Nie pytając Ferna o zgodę chwyciła ją do ręki i zaczęła czytać. Szybko przebiegła wzrokiem wzdłuż kilku linijek. Jej czoło zmarszczyło się, kiedy odczytywała podpis.
- Od kiedy to Hivarra podejmuje takie decyzje? - zapytała, widząc zgrabny podpisik byłej towarzyszki zabaw obok imienia króla. - Myślę, że to ona maczała w tym wszystkim palce.
- No oczywiście, że maczała, przecież sama to podpisała! - Oczy ojca ponownie nabiegły łzami. - No i co ja mam teraz zrobić? Przecież nie będę wybierał między wami, nie mam prawa podejmować takich decyzji.
Dziewczyna szybkim ruchem wrzuciła królewski list do kominka. Fern zerwał się na równe nogi i próbował nawet go wyjąć. Za późno, kartka papieru zwęgliła się w mgnieniu oka.
- Zniszczyłaś ostatnią nadzieję! - zawył przeciągle i upadł na kolana. Twarz ukrył w dłoniach.
- A co, zamierzałeś się tym zadręczać? Daj spokój, to była ślepa uliczka. Uratujemy mamę, już moja w tym głowa. Wyzdrowieje, obiecuję ci.
- Nie obiecuj nic, czego nie możesz wypełnić - powiedział Fern uspokajając się i siadając na brzegu fotelu. - Niby jak chcesz to zrobić.
- Magią ojcze, magią. - Marline uśmiechnęła się. Pomogła Elane, czas na rewanż. - Magia to przecież potęga, czyż nie?
To by było tyle na dziś. Mam nadzieję, że się podobało. Jestem strasznie ciekawy, jak zareagujecie na nową postać, jaką jest Hivarra. Jakby jeszcze ktoś się gubił, to jest ona siostrą Totamona i Anirona. Ja ją bardzo lubię, pisanie fragmentów o niej to mega przyjemność :D
Tytuł według mnie lepszy, łatwiejszy do zapamiętania i intrygujący. Ciekawy pomysł z fragmentami, uwielbiam takie sprawy. Do Hivarry jestem na razie neutralnie nastawiona, ale z całą pewnością ciekawa postać. Ciekawe, co wykombinują z tą ,,potężną magią'', heh.
OdpowiedzUsuńRozkręca się, rozkręca. Historia nabiera kształtów, powodzenia w dalszym pisaniu.
Pozdrawiam.
PS Zauważyłam, że ,,nadrabiasz zaległości u mnie''. Nie musisz przeprawiać się przez te wszystkie rozdziały z pogmatwanymi opisami, ciągłymi wtrąceniami i dopiskami oraz słowami jak z kosmosu. Od razu możesz zacząć od nowej, poprawionej wersji, która ma dopiero prolog i trzy rozdziały. Ale jak chcesz.
UsuńCzemu ja od razu nie ogarnąłem, że piszesz nową wersję? :D Cieszę się, że tytuł się przyjął.
UsuńChociaż będziesz na bieżąco, hah.
UsuńCoraz bardziej przypomina to młodzieżowe Fantsy dla dziewczyn. Trochę miłości, złe charaktery, pierwsze pocałunki. A Gavius nie jest jakimś magiem? Jeśli tak to jak może nie bronić się przed ingerencją we własne myśli przez jakiś klejnocik? Przecież to powinien być pierwszy obowiązek każdego władcy! Zimowa postać na razie płytka i dość stereotypowa. Że żywioł lód, że zła, że bezwzględna. Czekam w przyszłości na genezę tego charakterku.
OdpowiedzUsuńBłędy do poprawki, jeden składniowy i literówka:
"Na nieszczęście Gaviusa jednak, Hivarra doskonale wiedziała jak się nim posługiwać."
"... gdzie w fotelu siedział je[j] zamyślony ojciec."
Przyznam się, że zwróciłeś uwagę na dość istotny problem, którego wcześniej nie dostrzegałem. No bo to rzeczywiście jest spora wada, że Gavius nie bronił się przed ingerencją we własne myśli. Przemyślę to zagadnienie. Dzięki za komentarz!
UsuńPoczątek bardzo mi się podobał ;)
OdpowiedzUsuńPodobnie zresztą jak cały rozdział . Ciekawie piszesz :)
Życzę Weny :*
truelifebydamien.blogspot.com