sobota, 19 września 2015

Dobra Dusza - rozdział III, cz. 2

Zapraszam wszystkich na kolejny fragment! Coraz większą przyjemność sprawia mi pisanie tej historii, kiedy akcja zaczyna się coraz bardziej rozwijać. Jestem ciekawy, co myślicie o poszczególnych bohaterach, jak ich odbieracie. A sama fabuła? Mam nadzieję, że nie jest nudna ani naiwna. W każdym razie, liczę na Wasze opinie! Tradycyjnie, apeluję do anonimowych czytelników, żeby się ujawnili i wyrazili swoją opinię - będę niezmiernie wdzięczny! No i zapraszam na moje strony:

  • Streszczenie - przydatna lekturka przed każdym nowym fragmentem, żeby przypomnieć sobie, co się do tej pory zdarzyło.
  • Bohaterowie - żeby pamiętać, kto jest kim!
  • Mapa - na razie mało przydatna, bo akcja dzieje się w jednym miejscu, ale można traktować ją jako ciekawostkę, no i niedługo może okazać się całkiem potrzebna :D
  • Indywidualny Obserwator - zapraszam na mojego bloga!

Było już grubo po północy, kiedy Elane szła przez Ordis. Wracała od Totamona, ale miała do załatwienia jeszcze jedną sprawę. Anironowi bardzo zależało, żeby przekazała Marline list. Ciekawe dlaczego nie mógł wykorzystać posłańca, jak wszyscy normalni ludzie. Zresztą Aniron zawsze miał dziwne zwyczaje: nie lubił zbytnio obnosić się ze swym królewskim pochodzeniem i zdecydowanie zbyt dużo czasu spędzał w towarzystwie niegodnych, jak to kiedyś określiła Karia.
   W każdym razie, nie była to uciążliwa przysługa dla Elane, i tak wybierała się do przyjaciółki. Musiała jej podziękować. Dzięki niej, jej życie zmieniło się diametralnie. Wreszcie odnalazła szczęście. 
   Delikatnie nacisnęła klamkę i weszła do domu Abracciusów. Nigdy nie pukała, gdy przychodziła o tej porze. Wiedziała, że Hara i Fern już dawno śpią, ale ich córka nigdy się jeszcze nie kładła. I tym razem Elane nie zdziwiła się, gdy zastała ją na tarasie. Na stoliku obok stał kubek już dawno zimnego kakao. 
   - Nie powinnaś siedzieć tu tak długo. Musisz spać – stwierdziła Elane, siadając obok. Wzięła do ręki kubek i wypiła kilka łyków.
   - I tak nie zasnę, to po co się kłaść? - Marline spojrzała na przyjaciółkę. Jej zazwyczaj pięknie ułożone, niebieskie włosy były w nieładzie, jakby od kilku dni ich nie czesała, a oczy podkrążone od płaczu. - Hivarra się uparła, że matka musi umrzeć. Nic na to nie poradzisz.
   Marline była w pałacu kilka dni temu. Elane obiecała jej, że zmusi Totamona, by porozmawiał z ojcem i wybłagał łaskę. Niestety, Hivarra nie pozwoliła na żadne kompromisy, a Gavius, mając do wyboru rozbieżne opnie dwojga swoich dzieci, jak zwykle wybrał zdanie mądrej córki. 
   Marline zastanawiała się, jak ona mogła się z nią kiedyś przyjaźnić. Ale wtedy Hivarra była dla niej jak starsza siostra. Razem biegały po mieście, chichocząc , gdy udało im się zwędzić ze straganu soczystą brzoskwinię. Razem uciekały przed rozeźlonymi handlarzami i bały się dokładnie tych samych potworów. Marline nigdy nie przypuszczała, że jej towarzyszka sama może stać się jednym z nich. Pewnego dnia po prostu oświadczyła, że jej ostatnia rozmowa z ojcem rzuciła nowe światło na pewne wydarzenia i nie zamierza się już z nią nigdy w życiu zadawać. 
   Niebieskowłosa dopiero po jakimś czasie dowiedziała się o co jej wtedy chodziło, bo po długich rozmyślaniach zapytała w końcu matki. Hara ze smutkiem opowiedziała jej wtedy historię, jak to król kiedyś starał się o jej rękę. Hivarra zapewne nie mogła znieść, że miała czelność odmówić królowi i przelała całą swą nienawiść na córkę. Marline jednak nauczyła się żyć bez niej. Z czasem zapomniała zupełnie o dawnej przyjaciółce i poznała Elane. 
   - Przykro mi, że mogliśmy nic poradzić. Staraliśmy się, naprawdę. - Elane pogładziła przyjaciółkę po ramieniu. - Totamon zakradł się nawet do magazynów uzdrowicieli z zamiarem wzięcia różnych silnych ziół i eliksirów, ale wszystkie szafy z silniejszymi miksturami były zamknięte i zapieczętowane. Najwyraźniej Hivarra postarała się o to. Przepraszam, że nie mogliśmy wam pomóc. 
   Elane spuściła wzrok. Marline ucieszyła się, że w końcu dotarło do elfki, że zbliżało się nieubłagane. Ciekawe, czy to związek z Totamonem tak na nią zadziałał. Chociaż byli razem krótko, to dziewczyna widziała, że jej przyjaciółka zachowuje się zupełnie inaczej. O wiele bardziej interesuje się teraz problemami innych, wydaje się, że rozumie, cudze nieszczęście i nawet stara się jakoś pomagać. 
   - Nie przepraszaj, nie mogłaś nic zrobić. Z królem i Hivarrą nikt nie wygra.
   - Jeszcze ci nie podziękowałam za to, co zrobiłaś. - Elane zdołała się uśmiechnąć. - Nie wiem, coś ty uczyniła, jakiej magii użyłaś, ale wszystko się zmieniło. Właśnie przeżywam najpiękniejsze chwile życia i w sumie to nawet nie chcę wiedzieć jak tego dokonałaś. Ważne, żeby nic się nie zmieniło.
   - Ale ja nic mu nie zrobiłam! - Nawet Marline uśmiechnęła się przez łzy. - Ja naprawdę jedynie z nim rozmawiałam, kiedy leczył mnie po tej eksplozji mocy, którą wywołał, nic poza tym.
   - W takim razie twoje słowa muszą mieć magiczną moc! - zaśmiała się Elane, zupełnie zapominając o smutnej sytuacji w domu, w którym się znalazła. Ciężko jest pozbyć się dawnych przyzwyczajeń, ale Marline i tak była z niej dumna. - Aha, zapomniałabym. Aniron prosił mnie, bym przekazała ci list od niego.
   Elfka położyła elegancką kopertę na stoliku, obok kubka i z uwagą przyglądała się, jak jej przyjaciółka otwiera ją i czyta wiadomość. Nie kryła nawet swej ciekawości. 
   - Aniron zaprasza mnie na wielki bal letni do pałacu! – rzekła w końcu widząc minę Elane. - Ale chyba nie pójdę, będę w żałobie.
   - Daj spokój, nie podoba mi się, że jesteś takiej złej myśli. Harze by to się nie podobało – zaczęła elfka swą marną próbę pocieszenia. - Jak myślisz, dlaczego cię zaprosił?
   - Rozmawiałam z nim zaledwie przez chwilę, ale lubię go i myślę, że on mnie też. - Teraz uśmiech już całkowicie powrócił na twarz dziewczyny, szczególnie jak przypomniała sobie z jaką odwagą i troskliwością skoczył po tamto topiące się dziecko oraz jak chciał ją uzdrowić. Okazał się też inteligentny, kiedy natychmiast zrozumiał jej aluzje dotyczące Totamona. - Chociaż z drugiej strony ledwo go znam. Myślisz, że to Hivarra zmusiła go, by mnie zaprosił i teraz szykuje dla mnie jakieś świństwo?
   - Nie sądzę – Elane pokręciła przecząco głową. - Rzadko z nim rozmawiam, ale z tego co mówi Totamon, to Aniron nigdy by się na coś takiego nie zgodził. On jest trochę ekscentryczny, jak pewnie się domyślasz.
   - Dlaczego więc mnie zaprosił? Czego on może ode mnie chcieć? - Marline zupełnie zignorowała kąśliwą uwagę przyjaciółki na temat jego dziwnych zachowań.
   - Jak nie pójdziesz, to się nie dowiesz – Elane wstała z krzesła i widać było, że zbierała się już do wyjścia. - Idź już lepiej spać, a potem dobrze przemyśl to zaproszenie. Nie co dzień zdarza się być zaproszoną na bal przez księcia. Doceń to.

   Na końcu korytarza pojawiło się blade światło. Marro odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że to nie czerwień. Ewidentnie zbliżał się do wyjścia. Dziękował Dobrym Duchom, że Vaeria jeszcze nie wróciła. Miał nadzieję, że będzie już daleko stąd, kiedy ta odkryje jego nieobecność. 
   Błądząc po labiryncie mrocznych korytarzy natrafił na jakieś pomieszczenie. Wypił eliksir energetyczny, który znalazł w szafie i wziął ze sobą świecę, która też tam była. Trochę to lekkomyślne, pić to, co się znajdzie w domu wroga, ale w tym wypadku musiał zaryzykować, bo wiedział, że daleko nie pociągnie, jeśli nie doda sobie w jakiś sposób sił.
   Marro odetchnął z ulgą, gdy dotarł do świątyni i okazało się, że była ona całkiem pusta. Drzwi wejściowe na przeciwległej stronie były otwarte i chłopak pełen nadziei ruszył przez środek rotundy.
   - Hej, kim jesteś? - usłyszał za sobą złowrogi głos. - Dlaczego wyszedłeś z prywatnych komnat Vaerii, skąd się tam wziąłeś?
   - Daj spokój, Dorian, to musi być jeden z tych chłopaków, o których mówiła kapłanka – odezwał się inny głos, po czym zwrócił się w stronę nieproszonego gościa. - Zmykaj, nic jej nie powiemy.
   - Edgar! - Chłopak nazwany Dorianem najwyraźniej nie był zachwycony decyzją kolegi. - Vaeria się wścieknie, wiesz o tym. Dlaczego chcesz ryzykować?
   Marro miał nadzieje, że nowicjusze jak najszybciej skończą dyskutować i podejmą jakąś konkretną decyzję, bo zaczął się już powoli niecierpliwić. Arcykapłanka mogła wkrótce wrócić, a to oznaczałoby kres jego wolności. Zastanawiał się, czy zachował swoją magiczną moc. Z tego co wiedział nie każdy umierał po jej odebraniu, jedynie te słabsze jednostki. Szkoda, że taki los spotkał Rubena.
   - Wiesz co ona robi swoim więźniom – Edgar wyraźnie stawał po stronie Marro. - Nie ma w tobie za grosz empatii. Zresztą, widzisz herb na jego rękawie? To Orell! Kastor sowicie nas wynagrodzi za przyprowadzenie swojego krewniaka.
   - Rób jak chcesz – odpowiedział Dorian. - Ja nie zamierzam narażać się na jej gniew, więc wam nie pomogę, ale też na ciebie nie doniosę. Pozbądź się go, bo jeśli ona teraz tu wejdzie, to możemy spodziewać się kolejnej krwawej wizji.
   Edgar wstał z ławki, na której obaj siedzieli, podszedł do stojącego obok ołtarza Marro i zlustrował go wzrokiem. Młody Orell wyglądał, jakby był kilka lat od niego starszy i nie jadł nic od dłuższego czasu. Zapadnięte oczy i obwisła skóra świadczyły, że Vaeria go głodziła.
   - Musimy wrócić tam, skąd przybyłeś. Główne wejście jest zablokowane – rzekł do chłopaka, po czym uśmiechnął się z przekąsem widząc jego przestraszoną minę. - Podejrzewamy, że Vaeria współpracuje z kilkoma palladynami. Jeśli mamy rację, nie pozwolą ci wyjść ze świątyni, więc lepiej od razu udajmy się do ukrytego wyjścia.
   - Jest stąd ukryte wyjście? - zapytał Marro. Chłopak zastanawiał się, jak to jest możliwe. Pałac królewski był zbudowany w taki sposób, żeby był nie do zdobycia. Każde dodatkowe wejście było wielkim zagrożeniem dla jego obronności. Chłopak wątpił, że król wybudował specjalne wyjście dla arcykapłanki. Nagle dotarło do niego, że to najwyraźniej Vaeria sama zatroszczyła się o powstanie tego przejścia.
   Nowicjusz Edgar tylko potaknął głową na pytanie Marro, po czym chwycił go za rękę i poprowadził w głąb korytarza. Młody Orell zaśmiał się w duchu ze swojej naiwności. Właśnie szedł ze sługą wroga z powrotem do lochu. To jeszcze większa głupota, niż picie jej eliksirów. Ale skoro przez ostatnie dwa tygodnie wisiał pod sufitem i każdego dnia groziła mu śmierć, to był skłonny zrobić wszystko, żeby tylko udało mu się uciec.
   - Już dawno powiedziałem Dorianowi, że nie będę tolerował wybryków Vaerii i postanowiłem poinformować króla o jej występkach. Niestety, zanim do niego dotarłem spotkałem księżną Hivarrę i wszystko jej opowiedziałem. Ona oczywiście zapewniła mnie, że wszystkie fakty powtórzy ojcu, ale dziś się przekonaliśmy, że chyba nic nie powiedziała. Hivarra była u ciebie z arcykapłanką, prawda?
   - Tak, Vaeria najwyraźniej się mną chwaliła przed księżną. Wychodząc zapomniała zakluczyć drzwi. - Marro odzyskał cień nadziei. Więc król o niczym nie wiedział, a to rzucało nowe światło na sprawę, jednak oskarżenie o cokolwiek Hivarrę to bardzo ryzykowny manewr, a udowodnienie jej zdrady to niewykonalne wprost zadanie. - Arcykapłanka schwytała kogoś przede mną?
   - Tak, jednego. - Edgar wykrzywił usta w dziwny grymas. Najwyraźniej miał dość niemiłe wspomnienia z tym wydarzeniem. - Dwa tygodnie temu. Kazała nam zakopać jego ciało. Po co ona was zabija? Jestem pewien, że nie ujdzie jej na sucho mordowanie mizuryjskiej arystokracji.
   Marro nie odpowiedział od razu. Właśnie minęli otwarte drzwi jego byłej celi o udali się w kierunku, który chłopak odrzucił na samym początku. Tym razem nie było już jednak tak ciemno. Edgar trzymał w ręku pochodnię, którą wziął z jakiegoś pomieszczenia po drodze, za co Marro bardzo był mu wdzięczny. 
   - Odbiera nam naszą moc magiczną – zaczął Orell po dłuższej chwili milczenia. - Mój brat, Ruben, którego ciało musieliście zakopać nie przeżył tego. Ja żyję tylko po to, by być przynętą na Sariel, z domu Alaniel, moją ukochaną.
   Edgar poklepał go tylko ze współczuciem po ramieniu i nic nie powiedział. Od tej chwili maszerowali w milczeniu. Korytarz od jakiegoś momentu przestał skręcać i skończyły się wszelkiego rodzaju drzwi. Trochę zmienił się wystrój: drewniane boazerie ustąpiły surowemu kamieniowi, a monumentalna marmurowa posadzka zniknęła, ukazując ubitą ziemię. Pięli się w górę niezliczonymi, wytartymi schodkami. Marro pojął, że kierują się w stronę wzgórz, na których znajdują się rezydencje. Ciekawe, po co zbudowano taką strukturę pod miastem. Zapewne miało służyć jako droga ucieczki, ale w sumie nigdy nic nie wiadomo. Coś mówiło chłopakowi, że król o niczym nie wie. Nagle, na końcu korytarza, oczom chłopaka ukazało się dawno nie widziane światło dzienne.

   Sariel nie wiedziała co robić. Od kilku dni nieustannie szukała Marro, była we wszystkich miejscach, które przyszły jej do głowy. Miała już tego dość, ale wiedziała, że nie spocznie, dopóki go nie odnajdzie. Zmęczenie dawało jej się powoli we znaki. Wiedziała, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli, to wkrótce padnie z wyczerpania, a wtedy nawet jej moc na niewiele się zda.. Nie da się zbyt długo żyć na eliksirach energetycznych bez normalnego snu. 
   Była nawet u jego rodziców. Kastor i Rita Orellowie nie wyglądali na zbyt zadowolonych. Zresztą Sariel nie od dziś wiedziała, że jej nienawidzą, jednak chyba w tym przypadku miłość rodzicielska wzięła górę. I chociaż niewiele tam osiągnęła, bo dowiedziała się, że wraz z Marro zaginął także jego brat, Ruben, oraz ostatnim miejscem, gdzie byli widziani była świątynia Ognia w królewskim pałacu, to jednak była trochę dumna, że w końcu udało jej się dogadać z jego rodzicami. 
   Vaeria, arcykapłanka dostarczyła informacji trochę bardziej istotnych. Twierdziła, że istotnie, byli u niej, ale teraz już ich nie ma, uśmiechając się porozumiewawczo. Zasugerowała jej jednak, że najlepiej zrobi, jeśli spróbuje wykryć jego magię. Czasami to jest właśnie najlepsza metoda. Jeśli chłopak wciąż ją posiada, to powinna bardzo szybko go odnaleźć. Wszystkie jednak poszukiwania prowadzone tą metodą nieustannie wskazywały, że Marro nie opuścił nawet pałacu, aż w końcu zupełnie ją wyczerpały. 
   Postanowiła dać sobie z tym spokój i podpytać Karię. Jeśli odnalezienie Marro było w jakikolwiek sposób możliwe, jej siostra na pewno już dawno tego dokonała. W domu jednak nie mogła jej znaleźć. Łóżko Karii było puste, chociaż było już dość późno i siostra zwykle o tej porze spała. 
   - Wszyscy gdzieś znikają – rzekła w końcu do siebie i usiadła na skraju łóżka siostry. - Najpierw Marro, teraz ona.
   - Złaź ze mnie, jeśli łaska! - Głos Kari brzmiał gdzieś niedaleko. Sariel zerwała się na równe nogi i rozejrzała się po pokoju. Dopiero po dłuższej chwili spojrzała pod łóżko i uśmiechnęła się szeroko. - Elane znalazła mnie znacznie szybciej niż ty. Ale oczywiście nie mogłam jej powiedzieć dlaczego tu jestem. Wszystko powtórzyłaby w pałacu i byłabym na językach do końca lata.
   - No a mi powiesz, dlaczego tu jesteś? - Sariel zdawała sobie sprawę, że Karia boi się Mrocznego Wzroku, ale chyba jeszcze bardziej tego, że ktoś może ją uznać za idiotkę i roześmiała się. - Wszystko z tobą w porządku?
   - Wydaje mi się, że tak, jeśli tą inwigilację można uznać za normalne zjawisko. - Karia z trudem wyczołgała się, wstała i usiadła na skraju łóżka. - Ja już dłużej tego nie zniosę. Przez cały dzień czułam na sobie ich obecność, a teraz schowałam się tutaj, żeby mnie nie dostrzegły. Jutro będę cały dzień szukała informacji na ich temat. W bibliotece na pewno znajdzie się coś o tym. Pomożesz mi?
   - Wiesz, ja nie jestem zbyt dobra w szukaniu. - Sariel zaśmiała się mimo woli i utkwiła wzrok w podłodze. - Od dwóch tygodni go szukam i nic. Przepadł jak kamień w wodę.
   - Na pewno się znajdzie, nie martw się. - Karia pogłaskała siostrę po plecach. - Chłopcy zawsze do nas wracają, gdy zatęsknią.
   Sariel zaśmiała się ironicznie i poszła do siebie. Musiała zregenerować siły przed jutrzejszym dniem. Gdziekolwiek przebywa teraz Marro, będzie musiał się z tego wytłumaczyć i to bardzo wiarygodnie.

12 komentarzy:

  1. Na razie to niezbyt może ambitne powieścidło, ale bez przesady, do naiwnego mu o wiele dalej. Ciekawie się rozwija.
    O bohaterach się na razie zbytnio nie wypowiem. Musze ich poznać, zobaczyć, jak zachowują się w różnych sytuacjach. Już łatwiej mi jest wyrobić zdanie o całej fabule, niż postaciach, które je w pewnym sensie tworzą.
    Już podczas czytania pierwszych dwóch zdań przydał mi się spis bohaterów i ich opisy, bo ostatnio mam jakąś sklerozę i nie chciało mi się deliberować, kto to kto, skoro mogłam po prostu to przeczytać i móc dalej kontynuować czytanie lektury.
    Także lubię pisać dalsze rozdziały, gdy akcja nabiera tępa i wszystko się rozkręca... No i je oczywiście czytać.
    Rozbawiła mnie końcówka, ta trochę dziwna teoria Karii i strach Sariel. Taki miły element w takim, no dość chyba brutalnym w przyszłości (jeżeli się nie mylę), fantasy.
    Pozdrawiam.
    PS Nie wyrobię się w weekend z ,,BESTIARIUSZEM'', ale niedługo zacznę go robić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja wiem, że najwyższych lotów to nie jest, ale cieszę się, że jesteś i Ci się nawet podoba :)
      No, czyli zakładki okazały się bardzo przydatne :D

      Spróbuję wciągnąć Cię do dyskusji o Karii. Ta dziewczyna jest dziwna, po tych kilku fragmentach, w których wystąpiła (jej rozmowa z Elane, potem z Sariel w ogrodzie i teraz w sypialni) widać, że nie jest szarą myszą, że jest charakterystyczna, ma swoje spojrzenie na świat i zdanie o samej sobie. Zastanawiam się jednak, czy ona jest realna? Czy osoba o takim charakterze i zachowaniach mogłaby istnieć w rzeczywistości? Czy postać Karii nie jest komiczna? Nigdy wcześniej tak o niej nie myślałem, niedawno mnie tak naszło, więc ciekawi mnie, co o tym myślisz.

      No, a odnośnie brutalności, to przyszłe sceny mogą być dość drastyczne :D
      Szkoda, że się nie wyrobisz. W każdym razie, czekam :)

      Usuń
    2. Mam tak samo jak ty z Karią, z postacią Ty'a... Czy ktoś taki mógłby istnieć, czy już odlatuję od realności i tworzę kogoś kompletnie nierzeczywistego? Na razie Karia tej granicy nie przekracza. Nie wiem, jak będzie potem. Na razie jest nadal realna i sympatyczna jednocześnie.
      Wielbię drastyczne sceny, choć to zabrzmiało sadystycznie...

      Usuń
    3. Karia Sympatyczna :D No dobra XD
      Tak, ja też lubię, kiedy jest drastycznie!
      Polecam Miecz Prawdy - pół pierwszego tomu to szczegółowy opis tortur, włącznie z łamaniem psychiki delikwenta ^^

      Usuń
    4. No wiesz. Sympatyczna w tym sensie, że darzę ją sympatią. Taa, źle to ujęłam i dziwnie zabrzmiało.
      Drastyczność związana z psychiką jest genialniejsza od takiej cielesnej.

      Usuń
    5. Może się skusisz na ten pierwszy tom Miecza Prawdy - jest on literackim majstersztykiem! No i oczywiście jest taką zamkniętą całością, która nie wymusza w żaden sposób czytania pozostałych 18 tomów XDD ^^

      Usuń
    6. Jeśli gdzieś znajdę, niedługo wybieram się do biblioteki, bo biorę udział w takim jednym konkursie, co trzeba przeczytać 5 książek i obejrzeć film.
      Przez tyle części to się zapewne idzie wciągnąć...

      Usuń
  2. Jeśli chodzi o bohaterów, to muszę się pochwalić, że coraz bardziej zaczynam ich wszystkich kojarzyć i historia zaczyna coraz bardziej mnie przyciągać ;] No cóż, zakładka BOHATEROWIE wydała się naprawdę przydatna! Chcę Ci ogromnie podziękować za stworzenie Totamona, jestem w stanie się w nim zakochać, jeśli nie zrobisz z niego grzecznego chłopca. :D Po prostu tworząc go idealnie trafiłeś w mój gust, nie dość, że białowłosy, to jeszcze totalnie chamski i bezuczuciowy- czyż to nie literacki ideał? Czekam na więcej akcji z Totamonem, żebym mogła poznać go lepiej ;] Podoba mi się również, że Elane dzięki niemu nauczyła się okazywać uczucia, to w ciekawy sposób obrazuje potęgę miłości ;> To chyba tyle co do bohaterów.

    Jeśli chodzi o rozwój wydarzeń, tu również jestem pod wrażeniem. Mimo tego, minusem jest dla mnie, że Totamon tak szybko zgodził się na związek z Elane- robi to z niego takiego grzeczniejszego, szczególnie, że dla niej starał się ukraść te zioła itd. no ale cóż, tak ma być więc w pełni to akceptuję. Ciekawi mnie też dalszy obrót wydarzeń jeśli chodzi o Marro i Sariel i oczywiście, jaką karę poniesie za to kobieta, która uwięziła Marro i jego brata. Pozostało mi jedynie czekać :D

    A teraz trochę gorsza część, otóż dialogi wydają mi się trochę płytkie. No wiesz, dziewczyna mówi : "Uuu super chłopak zaprosił mnie na bal...a nie, soraki, mam żałobę." No cóż, to według mnie trochę mało realistycznie, jeszcze było kilka przykładów w których to zauważyłam, aczkolwiek podawanie Ci ich jest chyba zbędne ;] To jednak tylko taki mały minus, jak sam kiedyś stwierdziłeś, warto jest wiedzieć, że coś da się poprawić ;) Reszta jest jednak świetna i cieszę się, że jednak się przemogłam, teraz naprawdę wkręciłam się w tą historię ;) Pozdrawiam cieplutko!

    http://you-always-be.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle ciepłych słów!
      Ja też Totamona uwielbiam ^^ Nie bój się grzeczny to on nie będzie, chociaż może wywołać takie wrażenie. Naprawdę się cieszę, że kogoś ten chłopak tak zainteresował! Bezuczuciowy... nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale coś w tym jest, naprawdę :) W przyszłości popracuję nad dialogami!

      Usuń
  3. Oj Edgar powinien lada chwilę zginąć zasztyletowany w jakiejś przemawiającej do wyobraźni scenie, skoro Hivarra wie, że jest kretem, a skumała się niedawno z Arcykapłanką Ognia! ;]

    No i nie mogę Cię "oduczyć" zbytniego wypełniania zdań zbędnymi określnikami czasu etc. Zerknijmy na jeden przykład:
    "Od tej chwili maszerowali w milczeniu. Korytarz od jakiegoś momentu przestał skręcać i skończyły się wszelkiego rodzaju drzwi. Piął się za to w górę licznymi schodkami. Marro pojął, że prowadzi w góry."

    Czytelnik wie, że w świecie panują zasady ciągu przyczynowo-skutkowego. Wyrażenie "od jakiegoś momentu" jest zatem zbędne. Poza tym dość śmiesznie brzmi powtórzenie wyrazu góra i góry. Można by to przeredagować i napisać tak:

    Od tej chwili maszerowali w milczeniu. Korytarz przestał skręcać, skończyły się także zdobne portale i masywne drzwi. Zaczęła się za to mozolna wspinaczka po wąskich i śliskich schodkach z niedbale ociosanego kamienia. Powietrze stało się wilgotne, lecz świeże, a od czasu do czasu słychać było krople wody uderzające o twardy grunt, który ranił nagie stopy niedawnego więźnia. Kap, kap. Kap, kap, kap. Zmęczony Marro wziął głębszy oddech i zakręciło mu się w głowie, utrzymał się jednak na nogach. Po chwili pojął, że droga prawdopodobnie prowadzi w góry, być może przez jedną z prastarych jaskiń, w których pomieszkiwali pierwsi Mizurjanie. A może to pałacowa sieć wodociągowa? W tym półmroku wszystko było możliwe... Posuwali się wolno i ostrożnie, aż w końcu do ich spoconych twarzy zaczął dolatywać delikatny wietrzyk. Co za ulga, pomyślał Marro, czuję jak w moich członkach znowu tętni i pulsuje magia. Muszę tylko chwilę odpocząć, odsapnąć. Cholera, może ten eliksir był jakiś trefny? Przed oczami chłopaka zamajaczyły czarne plamy. Zemdlał.

    Dobra, dodałem trochę szczegółów, ale widzisz jak to teraz oddziałuje na wyobraźnię!

    PS: Literówka "Podejrzewamy, że Vaeria współpracuje z kilkoma pall[a]dynami"

    Zapraszam wszystkich kulturalnych komentujących na www.kulturaifetysze.blogspot.com
    :v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz! Bardzo mi się podoba, jak przeredagowałeś to zdanie - brzmi ciekawie i nie brakuje tak lubianej przez Ciebie ironii :D Zaraz zabieram się za poprawianie błędów. Hipoteza z Edgaram zacna, zaiste zacna :)

      Usuń
  4. Bohaterowie są jak najbardziej Ok, a historia? Opowiadanie jest bardzo ciekawe, a nie naiwne :P
    Cóż, cieszy mnie jednak, że Marro udało się uciec :)
    Vaeria budzi wiele moich podejrzeń, ale mam cichą nadzieję, że coś tam się jej stanie w którymś rozdziale xD

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń